„Nie chcę mieć dzieci, to moja świadoma i ostateczna decyzja. Strasznie mnie tylko denerwuje, kiedy inni - rodzina, znajomi, a nawet sąsiedzi, pytają o tę kwestię. Zupełnie nie rozumiem ani tej chorej ciekawości, ani presji, że coś muszę.
Chcę mieć żonę, która przejmie całkowitą odpowiedzialność za antykoncepcję, ponieważ nie chcę mieć więcej dzieci. Chcę żonę cieleśnie wierną, tak bym nie musiała zaśmiecać swojej zajętej innymi sprawami głowy banalnymi zazdrostkami. Chcę również żonę rozumiejącą, że moje potrzeby seksualne mogą wykraczać poza
Tłumaczenia w kontekście hasła "nie chcę mieć" z polskiego na angielski od Reverso Context: nie chce mieć, nie chcę mieć nic wspólnego, nie chcę mieć dzieci
Według badań CBOS, Prawie 70% Polek w wieku 18-45 lat (zarówno bezdzietnych, jak i matek) deklaruje, że nie zamierzają mieć dzieci. Złośliwi komentują, że to
Nie chcę mieć dzieci, ponieważ uważam, że unieszczęśliwiłabym tę osobę. Życie, które bym mu zaserwowała, nie byłoby odpowiednie. Dzieci powinny mieć osoby, które są w stanie oddać się w pełni, 24 godziny godziny temu dziecku. To nie jest zabawka, to nie jest szczeniak, to nie jest chimera na chwilę.
Także Klaudia jest zdania, że nie każdy musi mieć dzieci. „Na przykład ja po prostu ich nie lubię, irytują mnie. Owszem, jestem egoistką i nie mam zamiaru być odpowiedzialna za kogoś innego. Lubię wygodne życie, a dziecko to czynnik ograniczający i chyba nikt temu nie zaprzeczy.
Ja nie chcę mieć w ogóle, a obecnie właśnie przez to nie mam nawet kobiety. :( , wszystkie które poznaję mówią tylko o dzieciach, nie wiem co to jest jakaś epidemia. Udostępnij ten post
M inimalizują swój ślad węglowy: nie jedzą mięsa, starają się nie kupować plastiku, nie jeździć samochodem. I nie chcą mieć dzieci. „Skazywanie tego człowieka na cierpienie byłoby
Chcę być dzieckiem !! nie chcę mieć dorosłego zycia. Przez Gość nie wiem co teraz mam zrobic:(, Listopad 13, 2010 w Życie uczuciowe
Zbliżam się do 40-tki, nie mam dzieci i szczerze mówiąc nigdy też ich nie chciałam. Czy to normalne, że nie chcę mieć dziecka? Może po raz pierwszy w życiu jestem na topie, bo bezdzietny styl życia najwyraźniej zyskuje na popularności.
1LWB8v. Coraz częściej w przestrzeni publicznej słyszymy „nie chcę mieć dzieci”. Jednych taka deklaracja dziwi, innych oburza, a jeszcze inni wyrażają głos poparcia. Z czego wynika coraz większa niechęć do posiadania dzieci? Nie chcę mieć dzieci – mówi coraz więcej kobietAntynatalizm – co to? Na czym polega?Argument Davida Benatara – minimalizacja cierpienia, zamiast maksymalizacji przyjemnościNikt nie pyta dziecka o zgodęDzieci rodzą się dla nas, a nie dla samych siebieArgument ekologicznyAntynatalizm a religia i inne poglądyTeoria ZapffegoBudda a śmiertelność człowiekaPoglądy Kościoła KatolickiegoCzy to dziwne, że nie chcesz mieć dzieci?Instynkt macierzyński nie istniejeNie chcę mieć dzieci, czyli nowy model rodzinyBezdzietność z wyboru – egoizm wobec państwa?Nie chcę mieć dzieci, ponieważ nie pozwalają mi na to zarobkiNie chcę mieć dzieci, ponieważ chcę się realizować w inny sposóbPosiadanie dzieci to Twój wybór Nie chcę mieć dzieci – mówi coraz więcej kobiet Dlaczego kobiety świadomie rezygnują z macierzyństwa? Odpowiedź jest prosta – bo mogą! Czasy i kultura się zmieniają, a patriarchat, mimo że wciąż istnieje, to nie ma już takiego wpływu na wolność kobiet. Oczywistym jest, że jeśli pojawia się możliwość rezygnacji z macierzyństwa, to znajdzie się wiele osób, które z tej możliwości skorzystają. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Jeszcze nie tak dawno głównym zadaniem kobiety było macierzyństwo i troska o ognisko domowe. Było to naturalne i niekwestionowalne. Kobieta bezdzietna była postrzegana jako „niepełna” i wyraźnie gorsza. Dzisiaj pozycja kobiety jest znacznie lepsza. Potrafi zadbać sama o siebie, zarabiać pieniądze i często nie chce rezygnować z życia, które ma na rzecz opieki nad dzieckiem. Jednak czy kariera zawodowa i hedonizm to główne przyczyny, dla których coraz częściej słyszymy „nie chcę dziecka”? Wydawać by się mogło, że pronatalistyczna i prorodzinna polityka naszego rządu zachęca Polki do prokreacji. Efekty są jednak odwrotne do zamierzonych. Działania naszego rządu w kwestii zaostrzenia prawa aborcyjnego sprawiły, że wiele kobiety otwarcie mówi, że nie chce mieć dzieci! Polki rezygnują z macierzyństwa ze strachu o los własny i rodziny, gdyż w wielu kwestiach nie mogą liczyć na wsparcie ze strony Państwa. Niegdyś popularny i pożądany obraz Matki Polki dzisiaj jest już przestarzały i nieatrakcyjny. Niewiele współczesnych kobiet chce kojarzyć macierzyństwo z nadludzkim heroizmem i poświęceniem. Sytuacja ekonomiczna w Polsce również nie zachęca do sprowadzania na ten świat kolejnych istot. Młodych małżeństwa najzwyczajniej w świecie nie stać na utrzymanie siebie, a co dopiero dziecka. Kobiety obawiają się utraty pracy i tego, że nie będzie ich stać na opłacenie żłobka. A o własnym mieszkaniu młodzi ludzie mogą jedynie pomarzyć. Czy w takim przypadku jest to bezdzietność z wyboru, czy może raczej ze strachu? Być może gdyby prorodzinna polityka polskiego rządu skupiła się na tym, aby pomóc osobom, które chcą mieć dzieci, zamiast zmuszać wszystkie kobiety do rodzenia, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Antynatalizm – co to? Na czym polega? Powodów, dla których kobiety nie chcą mieć dzieci, jest znacznie więcej. Nie muszą to być wyłącznie przyczyny polityczno-ekonomiczne. To, że nie chcę mieć dzieci, nie musi wcale oznaczać, że mnie na nie nie stać lub, że nie lubię dzieci – wręcz przeciwnie i mówi o tym pewien pogląd filozoficzny. Antynatalizm – co to takiego? Antynatalizm nie jest nowym pojęciem, wspominano o nim już w filozofii starożytnej Grecji. Jest to stanowisko filozoficzne, które zakłada, że sprowadzanie nowych istot na świat pełen cierpienia jest moralnie złe. Tym bardziej że odbywa się to bez ich zgody. Antynatalista apeluje zatem do każdego człowieka, aby nie sprowadzać na ten świat nowych istnień zarówno jeżeli chodzi o rozmnażanie ludzi, jak i zwierząt. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Poniżej przedstawiamy główne argumenty antynatalizmu. Argument Davida Benatara – minimalizacja cierpienia, zamiast maksymalizacji przyjemności Filozof antynatalista w prosty i logiczny sposób tłumaczy, dlaczego należy zaprzestać rozmnażania. Oczywistym jest, że odczuwanie cierpienia jest złe, a odczuwanie przyjemności jest dobre. Zatem spłodzenie człowiek wiąże się z jego cierpieniem, ale również z przyjemnością. Jeśli jednak nie powołamy istoty na ten świat, to unikniemy cierpienia. Oczywiście unikniemy również przyjemności, jednak nikt w tym przypadku nie zostanie pokrzywdzony, ponieważ człowiek, któremu ta przyjemność zostałaby odebrana, nigdy nie zaistniał. Nikt nie pyta dziecka o zgodę Prokreacja jest niemoralna, ponieważ każda istota przychodzi na ten świat bez wyrażenia na to zgody. W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, w którym myśli, że może lepiej byłoby się nie urodzić. Cierpienie nie ominie nikogo. Nawet jeśli staramy się być najlepszymi rodzicami na świecie, to nie mamy pewności, czy nasze dziecko będzie miało dobre życie. Czy gdybyśmy wiedzieli, że po narodzinach jego życie będzie przepełnione chorobą, lub będzie na starość będzie samotne albo – w przypadku osób religijnych – że ostatecznie trafi do piekła, to czy nadal zdecydowalibyśmy się na wydanie go na ten świat? Dzieci rodzą się dla nas, a nie dla samych siebie Antynatalizm zakłada, że ludzie decydują się na dzieci z pobudek czysto egoistycznych. Prokreacja odbywa się w celu zaspokojenia własnych potrzeb. Gdy ktoś mówi „nie chcę mieć dzieci”, to często słyszy: „a kto na starość poda ci szklankę wody?” lub „a kto zapracuje na twoją emeryturę?”, itd. Zatem dzieci, nigdy nie są stworzone same dla siebie – zawsze dla nas. Dlatego antynataliści zachęcają do adoptowania dzieci, które już się narodziły, ponieważ tylko w taki sposób można zastąpić egoistyczne pobudki szczerym altruizmem i chęcią niesienia pomocy. Argument ekologiczny Antynatalista mówi, że nie chce mieć dzieci lub nie chce mieć więcej dzieci (antynatalistą można stać się, nawet gdy posiada się już swoich potomków), ponieważ nie chce przyczyniać się do niszczenia naszej planety. Jest to poważny i uzasadniony argument. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Obecnie rodzące się dzieci będą prawdopodobnie żyły w czasach największej katastrofy klimatycznej. Być może będą musiały walczyć o dostęp do wody pitnej i innych zasobów niezbędnych do życia. Rodzenie nowych dzieci przyczynia się bezpośrednio do dalszej eksploatacji środowiska naturalnego. Więcej dzieci oznacza większe zużycie ograniczonych zasobów, większe zanieczyszczenie oceanów, większy ślad węglowy i większe odpady komunalne. W takim wypadku antynatalizm wydaje się być najlepszym rozwiązaniem na zmniejszenie skutków katastrofy, która dosięgnie przyszłe pokolenia. Antynatalizm a religia i inne poglądy Poglądy antynatalistyczne znajdują odniesienie w innych przekonaniach. Teoria Zapffego Według teorii antynatalisty Petera Wessela Zapffego człowiek jest zwierzęciem, u którego przesadnie wykształciła się świadomość, przez co nie jest w stanie funkcjonować tak jak inne zwierzęta. Dostaliśmy na swoje barki zdecydowanie więcej, niż jesteśmy w stanie unieść. Dzięki świadomości jesteśmy zdolni do ujrzenia naszego bezsensu i kruchości we wszechświecie. Chcemy żyć, jednak jako jedyny gatunek mamy świadomość nieuniknionej śmierci. Potrafimy analizować naszą przeszłość i wyobrażać sobie przyszłość, myślimy o cierpieniu własnym i mamy świadomość cierpienia innych ludzi. Poszukujemy sprawiedliwości i sensu w świecie, w którym sprawiedliwości i sensu nie ma. To sprawia, że życie świadomego i myślącego człowieka staje się tragiczne. Zatem czy warto mieć dzieci? Zgodnie z tą teorią – dla ich własnego dobra nie warto. Antynatalizm jawi się więc jako altruistyczny pogląd, który oparty jest na empatii i trosce wyrażającej się w zaprzestaniu sprowadzania na Ziemię kolejnych ludzi, którzy będą cierpieć lub przyczynią się do cierpienia innych istot. Budda a śmiertelność człowieka W naukach Buddy również można dopatrywać się antynatalistycznych poglądów. Mnich uważał antynatalizm za jedyne rozwiązanie problemu śmiertelności człowieka. Człowiek, który nie zdaje sobie sprawy z cierpienia, jakie niesie ze sobą życie i płodzi dzieci, które już z chwilą narodzenia skazuje na śmierć. Żadnego człowieka nie ominie starzenie się i umieranie. Zdaniem Buddy, jeśli człowiek tylko zda sobie z tego sprawę i zaprzestanie prokreacji, tym samym położy kres starości i śmierci. Poglądy Kościoła Katolickiego Nietrudno zauważyć, że Kościół Katolicki nawołuje do rozmnażania się. Jeżeli zastanawiasz się „nie chcę mieć dzieci, czy to grzech?” – to musisz wiedzieć, że według Kościoła Katolickiego niechęć posiadania dzieci jest jawnym grzechem i jedną z fundamentalnych przeszkód do zawarcia małżeństwa lub powodem do jego unieważnienia. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Celem Kościoła Katolickiego i każdej innej religii jest powiększanie wspólnoty i przekazywanie religijnych idei przez pokolenia. Księżą zachęcają do wielodzietności. Oczywiście sytuacja wygląda inaczej, jeżeli para z różnych przyczyn (zdrowotnych) nie może posiadać dzieci. Według wiary katolickiej grzechem jest świadoma decyzja o nieposiadaniu potomstwa, czyli tzw. bezdzietność z wyboru. Czy to dziwne, że nie chcesz mieć dzieci? Gdy nie chcę mieć dzieci i mówię o tym głośno, niemal pewne jest, że spotkam się z krytyką, zdumieniem i niezrozumieniem w jakimś obszarze społeczeństwa. Mimo że coraz powszechniejsze stają się inne modele rodziny niż ta tradycyjna, to w powszechnej świadomości ciągle funkcjonuje obraz kobiety-matki. Mogę mieć ustabilizowaną sytuację życiową, dobrze radzić sobie finansowo i mieć kochającego partnera, mimo to nie chcę mieć dzieci, bo np. nie lubię dzieci albo najzwyczajniej nie czuję tej potrzeby. To jest zupełnie normalne! Zdarza się, że nie mówimy kategorycznie, że „nie chcę mieć dzieci nigdy”, ale nie wiem, czy chcę mieć dzieci i to również jest naturalne. Niewiele matek myśli o macierzyństwie jak o ogromnej odpowiedzialności za życie drugiego człowieka. Jest to naprawdę wielka sprawa, która wywraca nasze życie do góry nogami. Możemy nie być nigdy na to gotowi i rezygnacja z macierzyństwa z obawy przed zbyt niskimi kompetencjami rodzicielskimi jest wyrazem poczucia dużej odpowiedzialności. Antynatalista powie, że lepiej nie mieć dziecka wcale, niż mieć i nie być w stanie zaspokoić wszystkich jego potrzeb. Bezdzietność z wyboru może mieć nieskończoną ilość przyczyn. Może być również tak, że wcale nie musi obchodzić nas los planety w tym kontekście, czy obawa przed nieporadzeniem sobie z rodzicielstwem. Jako kobiety możemy nie czuć żadnych emocji związanych z dziećmi. Mogą być one dla nas neutralne (lub nawet odrzucające) i możemy nie chcieć mieć z nimi żadnego kontaktu. W tym także nie ma nic nadzwyczajnego. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Zatem czy to dziwne, że nie chcę mieć dzieci? Dla wielu ludzi może to się wydać niedorzeczne i „sprzeczne z naturą”, ale obiektywnie nie ma w tym nic dziwnego i niepokojącego. Nie warto ulegać presji społeczeństwa i rodziny, szczególnie w tak ważnej sprawie jak powołanie na świat nowego istnienia. Jeśli zastanawiasz się „nie chcę mieć dzieci – jak powiedzieć rodzinie?”, to pamiętaj, że nikomu nie musisz tłumaczyć się ze swoich świadomych wyborów. Sytuacja wygląda inaczej, jeżeli jesteś w związku i planujecie małżeństwo – warto wówczas omówić ten temat z partnerem, aby każdy miał świadomość swojego stanowiska i nikt nie został pokrzywdzony. Instynkt macierzyński nie istnieje Gdy mówisz bliskim, że nie chcesz mieć dzieci, na pewno usłyszysz, że tak ci się tylko wydaje i kiedyś to się zmieni, gdy obudzi się ten mityczny instynkt macierzyński. Ale czas mija, a brak instynktu macierzyńskiego pozostaje niezmienny. Czy to normalne? Oczywiście, że tak, ponieważ coś takiego jak instynkt macierzyński nie istnieje. Nazywając jakieś zjawisko instynktem mamy na myśli coś wrodzonego – genetycznego. Instynkt jest stałą reakcją behawioralną na dane bodźce. Jednak badania nie wykazują, aby w przypadku naszego gatunku u każdego przedstawiciela płci żeńskiej pojawiały się takie same, stałe reakcje na dany bodziec, jakim jest dziecko. Obserwujemy za to różnorodność zachowań w zależności od kultury, rasy, miejsca zamieszkania, modelu wychowania, i tak dalej. Zwykle jednak instynkt macierzyński postrzegamy jako coś, co daje o sobie znać przed pojawieniem się dziecka (bodźca). Jest on rozumiany jako wewnętrzna potrzeba posiadania dziecka. Nie jest to jednak uwarunkowane genetycznie i nie dotyczy każdej kobiety. Jak zatem wytłumaczyć przywiązanie do dziecka, jakie zwykle czują kobiety tuż po porodzie? Wszystko jest sprawką hormonu nazywanego oksytocyną. Oksytocyna odpowiada za tworzenie więzi i potrzebę opieki, zapobiega też chęci porzucenia dziecka. Hormon ten nie wytwarza się jednak wyłącznie podczas porodu i karmienia piersią. Oksytocyna uwalnia się również podczas dotyku, np. gdy ojciec przytula dziecko, to również wytwarza z dzieckiem silną więź. Nikt jednak nie mówi o czymś takim jak instynkt tacierzyński, a przecież mężczyźni także odczuwają potrzebę posiadania dziecka. Instynkt macierzyński nie istnieje, ale istnieje potrzeba opieki i tworzenia więzi, którą można realizować w inny sposób, np. opiekując się zwierzęciem domowym. Brak instynktu macierzyńskiego w logiczny sposób nie może zatem świadczyć o wybrakowaniu kobiety lub jakimś zaburzeniu psychicznym. Niektóre osoby może odrzucać choćby to, co robi dziecko w brzuchu mamy. Można znaleźć szereg argumentów estetycznych, sensorycznych czy po prostu psychologicznych, które są wystarczającym wyjaśnieniem niechęci do posiadania dziecka. Nikt nie musi się z tego typu postawy tłumaczyć. Nie chcę mieć dzieci, czyli nowy model rodziny Z prawnego punktu widzenia rodziną są osoby spokrewnione lub niespokrewnione pozostające w faktycznym związku i wspólnie prowadzące gospodarstwo domowe. Zatem małżeństwo jest rodziną. Z socjologicznego punktu widzenia definicja rodziny zakłada powiązanie ze sobą grup osób poprzez pokrewieństwo lub powinowactwo, zakładając, że w skład rodziny wchodzi przynajmniej jeden rodzic i jedno dziecko. Zdaniem socjologów rodzina jest podstawową komórką społeczną i zakłada obecność dziecka. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Czy zatem małżeństwo bez dziecka ma sens? Oczywiście, że tak – pod warunkiem, że oboje małżonków nie chce mieć dzieci i otwarcie między sobą o tym mówi. Problem pojawia się zwykle, gdy jedna strona chce mieć dziecko, a druga nie chce lub nie może z różnych przyczyn. Warto zatem tak istotną kwestię jak posiadanie dzieci omówić przed zawarciem małżeństwa. W żadnym wypadku nie wolno zatajać swojej niechęci do posiadania potomstwa przed partnerem. Bezdzietność z wyboru – egoizm wobec państwa? Bezdzietność z wyboru to pstryczek w nos i sól w oku patriarchalnego państwa. Współczesna kobieta ma pełne prawo powiedzieć głośno „nie chcę mieć dzieci”. Jest to jeden z mocniejszych wyrazów wolności, o którym młode kobiety XX wieku mogły pomarzyć, nie wspominając o wcześniejszych czasach. Samodecydowanie jest w oczywisty sposób nie na rękę polskiemu rządowi, gdy kraj przeżywa kryzys demograficzny. Pojawiają się głosy w przestrzeni publicznej, że bezdzietność z wyboru jest wyrazem ogromnego egoizmu wobec społeczeństwa. Nawet Papież Franciszek podczas jednej z ostatnich audiencji w Watykanie wskazał na problem świadomej bezdzietności. Papież stwierdził, że to postawa wysoce egoistyczna, umniejszająca człowieczeństwu o destrukcyjnym wpływie na społeczeństwo. Najwyższy w hierarchii Kościoła przedstawił niezwykle piętnujące stanowisko wobec osób bezdzietnych z wyboru, uderzające w podstawowe prawo człowieka do wolności wyboru. Patriarchat nie pozostawi suchej nitki na kobiecie podejmującej świadome decyzje sprzeczne z interesem rządzących. Niestety jednocześnie zapomina o przepełnionych domach dziecka i sierocińcach, gdzie dzieci marzą o tym, aby mieć prawdziwą rodzinę. Te marzenia są im jednak odbierane poprzez niesłychanie trudną i długotrwałą procedurę adopcyjną. Nie wspominając już o zupełnym uniemożliwieniu adopcji dzieci parom homoseksualnym. Zastanówmy się zatem, po której stronie powinniśmy mówić o egoizmie? Nie chcę mieć dzieci, ponieważ nie pozwalają mi na to zarobki Niektórym wydaje się, że sprawa z posiadaniem dzieci jest prosta: albo chcesz je mieć, albo nie chcesz. Sytuacja z bezdzietnością jest jednak bardziej skomplikowana, a na pewno nie jest zero-jedynkowa. Coraz częściej słyszy się, że ktoś nie chce dziecka, bo jego pensja na to nie pozwala. Można implikować, że gdyby sytuacja finansowa się zmieniła, to również zmieniłoby się podejście do posiadania dziecka. Byłaby to wówczas bezdzietność czasowa do momentu, gdy sytuacja życiowa zmieni się na lepsze. Świadomość, ile kosztuje dziecko, może zniweczyć plany wielu potencjalnych rodziców. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Dla wszystkich dzieci, które pojawiają się na tym świecie lub tych, które nigdy nie zaistnieją to dobrze, że macierzyństwo zostaje poddane takiej kalkulacji i refleksji. Czasy się zmieniają i miejmy nadzieję, że bezmyślne traktowanie rodzicielstwa odejdzie do lamusa. Ludzie decydujący się na bezdzietność z wyboru z przyczyn zarobkowych rzadko kiedy mają na myśli to, że nie stać ich na dodatkowe lekcje gry na pianinie, czy ubrania luksusowych marek. Zwykle po prostu mają zbyt mało pieniędzy, aby wyżywić dziecko i zapewnić mu wszystkie podstawowe potrzeby. Tak więc osoby, które rozmyślają nad decyzją o potomku z każdej możliwej perspektywy, wykazują się znacznie większą odpowiedzialnością niż rodzice, którzy rozmnażają się bezmyślnie, mając na uwadze wyłącznie własne pragnienia. W sytuacji, gdy nie chcę mieć dzieci, ponieważ mało zarabiam, są dwa sensowne wyjścia: albo zrezygnować zupełnie z macierzyństwa, albo znaleźć sposób na poprawę swojej sytuacji ekonomicznej. Być może byłaby to zmiana pracy, a być może wyjazd za granicę w poszukiwaniu lepszego życia. Nie chcę mieć dzieci, ponieważ chcę się realizować w inny sposób Ciekawym paradoksem jest to, że bezdzietność z wyboru i dzietność u swoich podstaw mają dokładnie te same elementy: obranie jakiejś roli;odnalezienie własnej tożsamości;poszukiwanie uznania i szacunku;posiadanie wpływu;dążenie do przyjemności;dążenie do nieśmiertelności;budowania więzi. Gdy inni ludzie słyszą „nie chcę mieć dzieci, ponieważ wolę realizować się zawodowo” niemal pewne jest, że odpowiedzą: „kiedyś będzie za późno”, „teraz pracujesz i robisz wiele rzeczy, bo jesteś młoda i masz siłę, ale potem zostaniesz sama”. To okrutne stwierdzenia, które usiłują wprowadzić nas w poczucie winy, a niekiedy nawet depresję. Należy jednak pamiętać, że dzieci nie są gwarancją braku samotności. Poza tym żadne dziecko nie jest naszą własnością, a można odnieść wrażenie, że wielu rodziców traktuje je przedmiotowo, jako zabezpieczenie własnej przyszłości. To wysoce niemoralna postawa. Dzieci nie powinny mieć żadnych zobowiązań wobec swoich rodziców. Brzmi to okrutnie i niewdzięcznie, ale czy ktokolwiek z nas prosił się na ten świat? Niechciana ciąża może być zarówno odczuciem matki, jak i dorosłego dziecka w przyszłości. ŹRÓDŁO: SHUTTERSTOCK Wielu rodziców prezentuje taką postawę, jakby tylko z dziećmi można było budować silne relacje i więzi. To, że ktoś nie chce mieć dzieci, nie musi wcale oznaczać, że będzie umierał w samotności. Osoby bezdzietne mają więcej czasu na budowanie relacji partnerskich i przyjacielskich, zatem kwestia samotności nie jest przesądzona ani w jednym, ani drugim przypadku. Życie w towarzystwie życzliwych nam rówieśników jest dużo lepsze, niż sytuacja, w której decydujemy się przykładowo na związek bez miłości tylko w kontekście posiadania dziecka. Potomek nie jest gwarancją bliskiej więzi, jak i nie jest jedynym możliwym jej źródłem. Posiadanie dzieci to Twój wybór Możemy zastanawiać się i debatować, czy warto mieć dzieci, ale narzucanie komukolwiek swojej opinii nie powinno mieć w tym temacie miejsca, ponieważ godzi to w podstawowe prawo człowieka do wolności wyboru, w tym autonomii cielesnej. Prawo do wolnego wyboru obowiązuje w całej Unii Europejskiej i dotyczy każdego bez względu na rasę, wyznanie, poglądy polityczne i styl życia. Nikt, tym bardziej rząd nie może w żaden sposób ograniczać prawa do autonomii cielesnej i wolnego wyboru, zarówno w przypadku osób, które chcą mieć dzieci, jak i tych, które stanowczo mówią, że nie chcą mieć nigdy dzieci. Oznacza to, że Państwo nie może zarządzić przymusowego planowania rodziny i sterylizacji, a także nie może ograniczać dostępu do antykoncepcji.
Odchowałam dziecko i chcę trochę pożyć, drugiego nie będzie - mówią niektóre mamy. - Dziecko powinno mieć rodzeństwo, zrobisz mu krzywdę jeśli pozostanie jedynakiem - przekonują cię znajome matki i kobiety w rodzinie. Dlaczego wiele z nas nie chce powtórnie zostać mamą? Oto ich powody. Masz dosyć ograniczenia wolności, rezygnacji ze swoich potrzeb, ciągłych wydatków - najpierw na pieluchy, potem nianie, przedszkola i korepetycje z matematyki. - Odchowałam jedno i nie chcę mieć drugiego dziecka - oznajmiasz bliskim, ale oni nadal usiłują przekonać cię do zmiany decyzji. - Nie mogę już słuchać koleżanek, które uważają, że dziecko musi mieć rodzeństwo, bo inaczej będzie samo i nieszczęśliwe - żali się akei5 na łamach forum eMama. - Oczywiście wypowiadają się tylko osoby, które rodzeństwo mają i nie wiedzą nic o życiu jedynaka. Ja sama jestem jedynaczką i nigdy mi rodzeństwa mi nie brakowało. Zresztą posiadanie rodzeństwa wcale nie gwarantuje, że będzie się miało na przyszłość bliską osobę. Niejednokrotnie znajomi i przyjaciele są nam bliżsi i można na nich bardziej liczyć niż na brata czy siostrę - przekonuje forumowiczka. Bezmyślność i egoizm? 28-letnia Kasia z Warszawy ma trzyletniego synka Mateusza i też uważa, że zdecydowanie się na drugie lub trzecie dziecko, nie mając odpowiedniej sytuacji finansowej jest bezmyślnością i Popatrz na takie dzieci. Nigdy nie wyjeżdżają na fajne wakacje czy ferie zimowe, nie mają zapewnionych modnych rzeczy, za którymi szaleją rówieśnicy. Znam takie rodziny, które ledwo wiążą koniec z końcem, ale "drugie dziecko być musi". A przecież dziecko nie chce czuć się gorsze, zwłaszcza w szkole i chce żeby było go stać na wakacje, wyjazd czy naukę języków obcych. To bzdura, że materialne sprawy się nie liczą - tłumaczy. - Mam koleżankę, która żyje na trzydziestu kilku metrach z dwójką dzieci, teraz planuje kolejne. Kasia podobnie jak akai5 uważa, że to skrajna bezmyślność, gdy pomimo braku pieniędzy i borykania się z codziennością, uporczywe się rozmnażasz. - Potem w szkole tacy rodzice nie mają 15 zł na ćwiczenie lub 40 zł na książkę. To jest zapewnienie dziecku normalnego poziomu życia? Z jednym dzieckiem mogliby to zapewnić - uważa akei5. Rodzeństwo to przereklamowana sprawa Zdaniem 35-letniej Natalii, mamy czteroletniej Leny, stereotyp, że dziecko powinno mieć rodzeństwo, bo jedynak będzie egoistą, także należy włożyć między bajki. Wszystko zależy od wychowania. - Sama jestem jedynaczką i tylko dlatego, że rodzice kupili mi mieszkanie- nie mam kredytu na 30 lat i mogę w spokoju wychowywać córeczkę nie tyrając od rana do nocy. Gdybym miała rodzeństwo, byłoby to niemożliwe - podkreśla. Natalia mieszka na supernowoczesnym osiedlu, ma dobry samochód i pięknie urządzone duże mieszkanie. - Trzeba myśleć głową. Mówienie o tym, że dziecko później samo zostanie, jest przesadą i histeryzowaniem. Moi rodzice mają rodzeństwo, ale i tak nie mogą na nie liczyć. Największą podporą są przyjaciele - powtarza Natalia za akei5. Wiem, że chcę jedno dziecko i fajne życie Nie chcę więcej dzieci z czystego egoizmu - nie kryje 30-letnia Magda, mama pięcioletniego Szymona. - Chcę wyjechać dwa razy do roku do ciepłych krajów, zimą na narty, pokazać mojemu dziecku świat. A nie żyć od pierwszego do pierwszego tylko po to, aby dziecko miało rodzeństwo. Jedynak zapewnia komfortowe życie, łatwiej go ze sobą zabrać, nie toczy bójek z rodzeństwem, nie rywalizuje o uczucia rodziców. Zdaniem Magdy jedno dziecko nawet lepiej się rozwija, bo od dzieciństwa ma dużo uwagi i wsparcia ze strony rodziców i dziadków. - Teraz mam ciekawe i wygodne życie. Zabieramy małego na weekendy do Barcelony czy Paryża, jeździmy na nartach w Dolomitach i korzystamy z życia jednocześnie realizując się jako rodzice. Taki styl życia mi odpowiada - podkreśla. Nie radzę sobie z macierzyństwem 29-letnia Monika, mama ośmiomiesięcznej Karolinki podkreśla, że macierzyństwo ją zaskoczyło i zniewoliło. - To było oczekiwane dziecko, ale miałam bardzo długi i trudny poród. Czułam się jakby przejechał po mnie czołg. Potem wykończyła mnie ciągła dyspozycyjność dziecku i uwięzienie w domu, bo mąż ma absorbującą pracę i późno wraca do domu, poza tym często wyjeżdża. Wszystko to źle wpłynęło na moją równowagę psychiczną. Pół roku trwała moja depresja poporodowa, dopiero niedawno stanęłam na nogi dzięki wsparciu leków. Nie chcę mieć kolejnego dziecka. Nawet siłą mnie nie zaciągną na salę porodową - zapowiada. Jestem za stara na kolejne dziecko Mama dwuletniego Dominika, 38-letnia Dagmara, uważa, że jest za stara na drugie dziecko. - Synka urodziłam gdy skończyłam już 35 lat i cieszę się, że jest zdrowy. Ale nie chcę ryzykować drugiego malucha w tak późnym wieku, bo nie czuję się na siłach by znosić kolejne obawy i niepokoje związane z późną ciążą: czy będzie zdrowe czy nie? Jestem też zmęczona fizycznie opieką nad żywym dwulatkiem i nie wyobrażam sobie urodzenia kolejnego dziecka, które wymaga na początku uwagi i oddania 24 godziny na dobę. To już nie dla mnie - zwierza się Dagmara.
Nigdy nie mów nigdy. To zdanie trafnie podsumowuje nasze życie – nie wiesz co czeka za zakrętem – nawet jeśli tę samą drogę przemierzesz codziennie od kilku lat. Dlatego nie powinniśmy planować wszystkiego i zawsze. Chcesz rozśmieszyć Boga? Powiedz mu o swoich planach. A jednak ryzykuję i stwierdzam: nie chcę mieć więcej dzieci. Zwłaszcza, że powody mam poważne, bo swoje. Komplikacje po porodzie. Kolejny poród byłby po prostu ryzykowny, więc po co? Dlaczego miałabym ryzykować życie swoje, swojego dziecka i przyszłość dzieci, które już są na świecie? Czy to wystarczający argument za tym, że nie chcę mieć więcej dzieci? Sama przyznasz, że uświadomienie sobie ryzyka jest bardzo ważne i pomocne w podejmowaniu takich decyzji. Moja mama wiele razy mi mówiła, że trójka dzieci to tak „akurat”, a nie narzekałaby gdyby miała jeszcze jedno. I ja, jeszcze kilka lat temu chciałam mieć czwórkę dzieci. Po pierwszym porodzie krzyczałam, że żadnego więcej, potem gdy oprzytomniałam, chęci spadły do 3. Po porodzie numer dwa zgodnie z mężem stwierdziliśmy, że dwójka to dla nas optymalnie. Dla nas rodziców, dla naszych dzieci, dla naszego życia. Nie lubię być w ciąży. Hell yeah! Dlatego nie chcę mieć więcej dzieci! I know. Stan błogosławiony, koniki, kwiatuszki, tęcza i tony brokatu. Sorry, ale nie. Może jeśli ktoś ma predyspozycje do tego, żeby jego (jej!) ciążowy brzuch wyglądał jak piłka tenisowa, to ok. Mojemu bliżej było do tej piłki, na której się skacze podczas porodu. W obu ciążach, pomimo racjonalnego odżywiania i aktywności fizycznej w ilości, na jaką mogłam sobie pozwolić, mój rozmiar powiększył się z 38 do 44. Owszem, szybko się pozbyłam nadbagażu, tylko co z tego? Rozumiem i akceptuję, że są kobiety, które w ciąży mogłyby chodzić zawodowo. Ich cera i włosy z dnia na dzień stają się piękniejsze, oczy radośnie roześmiane, a tyłek sexi jak nigdy wcześniej. Gdybym tak miała opisać siebie w ciąży, zwłaszcza zaawansowanej, to moje oczy bardziej przypominały koraliki utknięte w masie solnej, tyłek żył swoim życiem, a cera i włosy według prawideł świadczyły o tym, że pod sercem noszę dziewczynkę ;). Potrzebuję spokoju. To takie egoistyczne, nie? I prawidłowo, bo każdej z nas należy się egoizm. Marzę o czytaniu książki przy nocnej lampce, kiedy moje dzieci już smacznie śpią. A skoro o lampkach mowa, to i lampka wina mi się należy! Chcę też wyjść gdzieś sama bez trzymania ręki na telefonie w razie gdby coś się działo – tak, wciąż to robię. Jeszcze trafiłaby mi się dziewczynka! Za drugim razem na początku lekarz mówił, że będzie dziewczynka. Miała być zatem Hania, Basia albo Zosia. Nastawiłam się na te różowe kiecki, choć rozum prawidłowo podpowiadał, żeby nie spieszyć się z zakupami. Na połówkowym już byłam pewna, że to chłopiec i bardzo się ucieszyłam, że Antek będzie miał brata. Bo ja z tych, co cieszą się z tego, co mają. Córka? Spoko! Syn? Świetnie! Ale jak już jestem mamą tych dwóch chłopaków i wiem o co biega w męskim świecie resoraków, torów i dinozaurów to ciężko byłoby się przestawić na kucyki i robienie bransoletek z różowych koralików. Stereotypowe myślenie, wiem, a jednak co ja bym robiła z córką??? Nie mamy już miejsca w łóżku. Przeprowadzka starszaka do jego łóżka poszła nam bezproblemowo i bezboleśnie, gdy miał dwa lata. Ominęły nas płacze, lamenty i wszystko to, z czym mierzą się często rodzice próbując nauczyć dziecka zasypiania w swoim łóżku. My nie musieliśmy go uczyć, bo poczekaliśmy do odpowiedniego momentu. Po prostu dostał łóżko, po pewnym czasie spodobało mu się na tyle, że sam chciał spać osobno. Na początku jeszcze budził się kilka razy w nocy, upewniał że jesteśmy nadal wszyscy w jednym domu i zasypiał dalej. Nikodem do czwartego miesiąca, kiedy jeszcze mieścił się do przystawianego łóżeczka Chicco, spał niby z nami, ale jakby na uboczu. Po czwartym miesiącu w związku z tym, że dalej karmię, a on urósł – władował się do naszego m2. Zbiegło się to wszystko z przeprowadzką do nowego domu i narodzinami lekkiej zazdrości u starszego. Efektem skumulowania się wszystkich tych rzeczy jest to, że od lewej: Ja, Nikodem, Antek, mąż. „Nie chcę już spać z dziećmi” nie ma żadnej wagi, bo dzieci chcą spać z nami. To nie będzie trwało wiecznie (chyba, że znacie nastolatków, którzy wciąż śpią z rodzicami?) więc póki co im na to pozwalamy. Starszak przychodzi nad ranem, młodszy wiadomo. Myślę, że póki karmię, ten stan rzeczy się nie zmieni, a potem chłopcy będą spali w jednym pokoju – mam nadzieję, że nie moim. I – tak między nami – ja nie miałabym nic przeciwko, ale kupiliśmy sobie łóżko 140cm szerokości, żeb nam wlazło do każdego potencjalnego domu. Na 4 osoby jest ledwo ledwo i nie wyobrażam sobie wciśniętego tam jeszcze jednego niemowlaka. A może…? Ok, jednak nie. Nie chcę mieć więcej dzieci…a Ty?