Długość dnia i nocy dzisiaj w Zielonej Gorze. Zmierzch rano: 1 godzina 54 minuty 31 secund. Dzień: 9 godzin 35 minut 3 secundy. Zmierzch wieczorny: 1 godzina 54 minuty 31 secund. Noc: 14 godzin 24 minuty 58 secund. Obliczyć wschód i zachód słońca w Warszawie. Bezpośredni czas wschodu słońca, zachodu słońca i długość dnia w Najkrótszy szlak na Połoninę Wetlińską prowadzi z Przełęczy Wyżnej (Przełęcz nad Berehami), To szlak żółty mierzący 2,8 km, czas przejścia to 1 godzina i 20 minut, Ten szlak na szczyt polecamy do wejścia z dzieckiem, Parking na Przełęczy Wyżnej jest płatny – 20 złotych, Połonina Wetlińska w Bieszczadach to sąsiadka Wielu wędruje na nią wieczorem, by po biwaku, rano podziwiać wschód słońca i panoramę roztaczającą się ze szczytu. Jednak gdy zatnie deszczem lub śniegiem, zawieje lodowatym wiatrem, a na szlaki opadnie mgła, Babia Góra zmienia się w kapryśną królową Beskidów. Łatwo wtedy zgubić drogę i zabłądzić. akcja ratunkowa Babia Góra GOPR zima śnieg Ostatecznie goprowcy doprowadzili turystów do schroniska na Markowych Szczawinach. Była to już kolejna akcja ratunkowa na Babiej Górze w ciągu kilku godzin. Wschód słońca na Diablaku w dniu 10.08.2019.Muzyka:My Immortal - Evanescence - Lindsey Stirling cover Magiczna godzina występuje do godziny po zachodzie oraz godzinę przed wschodem słońca. Jest ulubionym oświetleniem filmowców. Złota godzina (ang. golden hour) jest czasem, w którym słońce znajduje się bardzo nisko na niebie. Obowiązuje do godziny przed zachodem oraz godzinę po wschodzie słońca. W złotej godzinie lubują się Już od dawna mieliśmy w planach wybrać się na wschód słońca. W końcu postanowiliśmy ściągnąć synka z łóżka i poobserwować jak budzi się nowy dzień. Szczególnie, że jak na listopad pogoda była zachwycająca. Padło na Koniaków i okolice niepozornego szczytu Ochodzita leżącego 895 m n.p.m. Wstaliśmy o 4:00 rano, aby W dniu 24 Listopada. Słońce najwcześniej wschodzi w Rzeszowie, o godzinie 06:59:13, najpóżniej w Świnoujściu, o godzinie 07:46:59. Słońce najwcześniej zachodzi w Suwałkach, o godzinie 15:16:52, najpóżniej w Jeleniej Górze, o godzinie 15:59:54. Najdłuższy dzień w Polsce jest w Zakopanem, trwa 8 godzin, 44 minuty, 43 sekundy. Jelenia Góra, Polska - Długość Dnia i Godzina Wschodu i Zachodu Słońca. Najdłuższy dzień w Jeleniej Górze w 2023 roku to 21 czerwca, trwa on 16 godzin, 31 minut, 52 sekundy. Najkrótszy dzień roku w Jeleniej Górze to 21 grudnia, trwa 7 godzin, 55 minut, 56 sekund. 14 października jest krótszy od najdłuższego dnia o 5 godzin, 43 Wschód słońca na Babiej Górze - parking, szlak, godzina. Był wrzesień, pogoda w ostatnich kilku dniach wyglądała rewelacyjnie, a nadchodząca noc miała być jeszcze cieplejsza. O przywitaniu dnia w tym miejscu myśleliśmy już od dawna. Zdążyliśmy sobie przygotować kilka niezbędników, o czym jeszcze wspomnimy. BYuTEb7. Wschód słońca na Babiej Górze to marzenie chyba każdego wędrowca. Babia Góra inaczej Diablak to kolejny szczyt, które postanowiliśmy zdobyć w ramach Korony Gór Polski, ale dodaliśmy pewne utrudnienie. Mianowicie zdobywaliśmy Babią Górę w nocy tak, aby znaleźć się na szczycie chwili, gdy będzie wchodziło słońce. Taki był plan żeby obejrzeć wschód słońca na Babiej Górze Który udało nam się zrealizować, lecz zacznę od samego początku. Planowaliśmy wejście na Babią Górę w taki sposób, aby znaleźć się tam koło godziny 5:30. O tej godzinie musieliśmy być na szczycie, by zobaczyć wschód słońca. Musieliśmy wstać koło 2:30 w nocy tak, żeby zdążyć, dojechać i jeszcze wejść na szczyt. Nasz ekipa w postaci mnie, Mateusza, Doroty oraz Adasia i mojej zacnej drugiej połówki, która postanowiła się grzać w domku, domku musiała znaleźć odpowiedni nocleg, aby móc w nocy spokojnie wstać i pojechać, zdobywać szczyty. Na szczęście Mateusz i Dorota w zeszłym roku już wchodzili na ten szczyt, więc mieli już z góry upatrzony nocleg. Tak naprawdę to wszystko już było zaplanowane praktycznie 2 miesiące wcześniej. Wiedzieliśmy, że chcemy w tym roku koniecznie zobaczyć wschód słońca z Babiej Góry. Nocowaliśmy w noclegu pod Stokiem, w Zawoi. Polecamy nocleg względu na to, że jest bardzo blisko stoku narciarskiego. Jeśli ktoś lubi jeździć na nartach zimą, to po prostu super sprawa. Wychodzi z domku i jest na stoku. Dodatkowo gospodarze też są bardzo mili. Standard domku jest bardzo przyjemny. A cena bardzo przystępna. Wschód słońca na Babiej Górze Całą wyprawę planowaliśmy na 3 dni. Wyjechać w piątek. Przespać się. Obudzić się w nocy z piątku na sobotę zdobyć górę, wrócić do domku, a następnie jedną jeszcze przespać i w niedzielę wracać na spokojnie do domu. Jeszcze po drodze zaliczając kilka fajnych rzeczy, które możecie znaleźć w innych artykułach, jak na przykład wieża widokowa w Beskidzkim Raju czy też park w Żywcu. Zaplanowana pobudka była o 2:30 w nocy. Szczerze przyznam, iż bałem się czy uda nam się wstać, bo jednak to jest strasznie drakońska godzina. Jednak jak się okazało nie było z tym żadnego problemu. Nawet Adaś wstał, nie marudząc, bez problemu. Chłopak będzie zaprawiony w boju. Rano przed wyjściem zdążyliśmy nawet zjeść jajecznicę, przygotować kanapki. Ubrać się i spakować, więc wstawanie o tej godzinie nie jest takie złe, jeśli masz jakiś cel. Na Babią Górę wchodziliśmy czerwonym szlakiem z Przełęczy Krowiarki. Znajduje się tam parking, za który niestety trzeba zapłacić dosyć sporo. 15 zł za cały dzień parkowanie. Jak dla mnie jest to porażająca kwota no ale ktoś na tym bardzo dobry biznes robi. No ale czego się nie robi żeby obejrzeć wschód słońca na Babiej Górze. Trasa zaplanowaliśmy w taki sposób, aby na wschód słońca być już na szczycie. Wchód słońca miał być o godzinie 5:40. Mapa pokazuje, iż czerwonym szlakiem idzie się tam dwie i pół godziny. Z racji tego, iż Dorota i Mateusz wchodzili na nią w zeszłym roku tym, samym szlakiem i twierdzili, że spokojnie da się ten szlak zaliczyć nawet szybciej niż dwie godziny, to na parkingu byliśmy koło 3:40. Ja wiedziałem czego się spodziewać, bo byłem już w miejscach odizolowanych od świata. Gdzie nie ma ani grama światła. Jednak ludzie, którzy są przyzwyczajeni do mieszkania w mieście i tego, że zawsze mają jakieś oświetlenie nad sobą, mogą mieć kryzys. Moment, w którym wyjdą z auta i zgaszą wszystkie światła, będzie czymś niezwykłym. Stajesz w środku lasu. Twoje oczy nie są jeszcze przyzwyczajone do ciemności. I nie widzisz nic. Nie widzisz nawet swojej ręki wyciągniętej do przodu. Niektórzy mogłem nawet lekko spanikować. Po chwili oczywiście Twój wzrok się przyzwyczaja. Ewolucja nas dostosowała, do przetrwania w takich warunkach. Miejskie życie nie jest jeszcze aż tak głęboko zakorzenione w naszych genach, żebyśmy nie potrafili przeżyć takich warunkach. Chwila na przygotowania ekwipunku. Spakowanie się. Sprawdzeniu przede wszystkim czy masz wszystkie potrzebne rzeczy. Wybierając się nocą w góry, musisz pamiętać o kilku niezwykle bardzo ważnych rzeczach. Nie łaź jak przysłowiowy Janusz, który idzie w góry w trampkach i dresie. Wschód słońca na Babiej Górze Żeby móc cieszyć się chodzeniem po górach w nocy, musisz mieć: latarka, czołówka latarka zakładana na głowę odpowiednią ilość wody, prowiant, zapasowe ciuchy, apteczka, w pełni naładowany telefon komórkowy, Ja jeszcze miałem na dodatek jakiś nóż, bo nigdy nie wiadomo co cię spotka w górach. Dlaczego to piszę? Góry są nieprzewidywalne. Wychodzisz z auta, jest piękne słońce, a już kilometr pod górę przyjdzie deszcz. 20 minut później robi się chłodno. Po kolejnych 20 minutach nie widzisz, co masz przed sobą, na wyciągnięcie ręki. Zaczynasz, gdy jest plus 25 stopni. Idziesz w samej koszulce. A na szczycie masz deszcz temperaturę na poziomie dwóch, trzech stopni. Musisz w górach liczyć się, z tym że warunki w każdej chwili mogą się zmienić, szczególnie jeśli chcesz obejrzeć wschód słońca na Babiej Górze, ponieważ tam pogoda jest mocno nieprzewidywalna. Bezpośrednio z Przełęczy Krowiarki wchodzisz na czerwony szlak, który od razu zaczyna się dosyć ostro w górę. I to był problem, bo nie byłem rozgrzany. Pierwsze 30 minut marszu to była jakaś cholerna porażka. Bolały mnie nogi, nerki, plecy. Pociłem się jak świnia. Dopiero gdy ciało się rozgrzało, temperatura mięśni poszła w górę, krążenie krwi się poprawiło. Tak naprawdę dopiero wtedy się obudziłem. Powiedzmy sobie szczerze. 4:00 w nocy to nie jest czas, w którym nasz organizm jest u szczytu możliwości w ciągu dnia. Oczywiście byliśmy w pełni przygotowani na taką trasę. Każdy z nas miał na sobie jakąś rzecz z odblaskiem Mam tu na myśli czapka z jakimś święcącym logo. Święcące paski na kurtce. To się może wydawać śmieszne, ale takie rzeczy są naprawdę bardzo dobrze widoczne w ciemnym lesie, więc zalecam zawsze w nocy posiadać chociaż jedną rzecz. Na szczęście ciało szybko się do pasowało do panujących warunków. Jeśli chodzi o samą trasę, to nie jest ona jakoś ekstremalnie trudna. 1/3 trasy, czerwonego szlaku odbywa się w dosyć gęstym lesie. Nie masz okazji do podziwiania widoków. Nam to nie robiło żadnej wielkiej różnicy, ponieważ i tak szliśmy w nocy. Dopiero na wysokości około 1350 m, na pierwszym szczycie, który mijasz w drodze na Babią Górę, który nazywa się Sokolica, masz okazję podziwiać widoki. Kończy się wtedy linia drzew. Masz okazję zobaczyć nieco więcej nieba, czy też przestrzeni wokół siebie. Można powiedzieć, że na tej wysokości zaczyna się zmieniać roślinność. Wysokie drzewa się przerzedziły. Zostały tylko niskie krzaki i krzewy. Na nasz marsz to nie miało żadnego wpływu, ponieważ wciąż było ciemno. Na Sokolicy jest bardzo piękny punkt widokowy, więc jeśli ktoś wchodzi w ciągu dnia, to bardzo polecam zatrzymać się tam na chwilę dłużej. Naprawdę ciężko go ominąć na tym czerwonym szlaku, ale warto i tak o nim wspomnieć. Następnie, wchodząc czerwonym szlakiem na Babią Górę, mijamy Kępę oraz Gówniaka, czyli dwa kolejne szczyty po drodze na Babią Górę. Żaden z nich nie jest jakoś ekstremalnie okazały, ale ze względu na wysokość, na każdym z nich można się na chwilę zatrzymać i podziwiać widoki. Dostarczają one wspaniałych wrażnień zarówno po stronie Polskiej, jak i Słowackiej. Wschód słońca na Babiej Górze Pomimo dosyć niskiej temperatury to faktycznie szlak ten jest bardzo szybki. Mapa pokazuje, że potrzebujesz dwie godziny i dwadzieścia minut, aby wejść na Babią Górę z Przełęczy Krowiarki. Tak naprawdę zrobiliśmy to wokoło godzinę czterdzieści może godzinę pięćdziesiąt z odpoczynkami. Koło 5:30 byliśmy już na szczycie. I tu nastąpiło dla mnie pewne małe zaskoczenie, bo osobiście myślałem, że wchodzenie na wschód słońca jest dosyć dziwną rzeczą. Okazuje się, że nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł. Na górze było ludzi niczym na wyprzedaży w Biedronce. Z tego, co zdążyłem się zorientować, część nawet tam nocowała. Oczywiście w niczym to nie przeszkadza cieszyć się pięknem natury na szczycie góry z tego względu, iż jest ona tak rozległa, że spokojnie znajdziesz miejsce dla siebie aby w spokoju obejrzeć obejrzeć wschód słońca na Babiej Górze. Wschód słońca to oczywiście piękny widok, lecz mnie zauroczyła inna rzecz. Widok na słowacką stroną. Był dla mnie nietypowy, ponieważ widziałeś tylko chmury. Chmury, które były kilkaset metrów niżej niż poziom, na którym aktualnie się znajdowaliśmy. Cudowny widok. Ciekawostką jest, że na szczycie Babiej Góry znajduje się dosyć charakterystyczny stos kamieni. Tworzą one wnęki z ławkami. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale dokładnie tak to wygląda. Są tam dosłownie z kamieni porobione wnęki, które chronią przed wiatrem i w których możesz spokojnie przeczekać, siąść, napić się kawy z termosu, herbaty z termosu, czy piwa. 30-40 minut spędzonych na szczycie i pozostało nam się udać, już w kierunku schroniska. Dalszą drogę wybraliśmy czerwonym szlakiem z Babiej Góry do Przełęczy Brona, a następnie do Schroniska na Markowych Szczawinach. Podczas zejścia z Babiej Góry mijasz kilka bardzo ciekawych rzeczy typu skałki czy głazy, na których można sobie zrobić efektowne zdjęcia. Uważajcie, tylko żeby nie spaść, bo mi się prawie to udało. I wschód słońca na Babiej Górze, skończyłby się nieciekawie. Samo zejście jest już raczej stosunkowo łatwe. Na dodatek jak tylko wyszło słońce, to od 7:00 zrobiło się tak ciepło, że musieliśmy zacząć się rozbierać. Myślę, że to jest bardziej kwestia tego, że przyzwyczailiśmy się do panującej temperatury w nocy oraz na szczycie więc pierwsze promienie słońca, które zaczęły nas smyrać, wydawały nam się cieplejsze niż naprawdę były. Samo schronisko jest otwarte od samego rana. Można tam skorzystać z toalety. Przespać się czy też napić się czegoś ciepłego. Można również wybrać opcję z noclegiem w schronisku i podejście ze schroniska w nocy na Babią Górę. Powiem szczerze, jest to bardzo nieekonomiczne podejście według mnie. Nocleg w Markowych Szczawinach jest dosyć drogi, bo musisz zapłacić nawet około 70 zł za jedno miejsce noclegowe. Jest to stawka, powiedzmy sobie może jak na panujące warunki 1200 m nie za bardzo porażająca, ale jednak dużo bardziej opłaca się podjechać po prostu autem na parking w Krowiarkach i stamtąd podejść czerwonym szlakiem. Szczególnie że schronisko jest na poziomie 1188 m, a Przełęcz Krowiarki na poziomie 1012 m więc tak naprawdę różnica wysokości między jednym a drugim miejscem nie jest na tyle duża, żeby zrobiło wam to różnice we wchodzeniu na Babią. Wschód słońca na Babiej Górze Ze schroniska na spokojnie ruszyliśmy już w kierunku Przełęczy Krowiarki niebieskim szlakiem. Bardzo istotna sprawa dla osób, które chcą chodzić po górach, a nie mają dużych możliwości w postaci wspinania się i zdobywania szczytów. Niebieski szlak jest praktycznie szlakiem spacerowym. Jest to droga usypana pod Babią Górą. Odpowiednio zabezpieczona i praktycznie w każdym odcinku płaska. Na długości 6 km jest różnica tylko 160 m wysokości więc dla spacerowiczów jak znalazł. nawet z wózkiem czy z małym dzieckiem spokojnie można do schroniska się przejść. Pamiętajcie, tylko że jest to aż 6 kilometrów w jedną stronę. Pamiętajcie, wchodząc na Babią Górę o jeszcze jednej rzeczy. Znajduje się ona w Babiogórskim Parku Narodowym. Żeby do niego wejść, musisz kupić bilet. Po kupnie biletu pamiętaj, że jest to Park Narodowy. Nie śmiecimy. Dbamy o przyrodę. Nie wyrzucamy papierków. Nie łamiemy krzaków. Nie płoszymy zwierząt. Po prostu zachowuj się tam jak powrocie na Przełęcz Krowiarki właściwie skończyła się nasza wyprawa. O 10:00 cały parking był pełny turystów. Szlak na Babią oblegany totalnie w sobotę. Oczywiście przy parkingu, można znaleźć sklep z pamiątkami, więc obowiązkowym zakupem stał się magnes na lodówkę, dla rodziców. Poniżej przesyłam naszą trasę, którą zrobiliśmy. Zajęła nam ona łącznie około 6 godzin, z kilkoma naprawdę długimi postojami. Wejście super łatwe nie było, ale widoki były naprawdę satysfakcjonujące. Jeśli masz jakieś pytania, zadaj je w komentarzu. Jeśli nie masz pytań, zostaw po sobie malutki znak, żebyśmy wiedzieli, że komuś nasze informacji w przydały. Poniżej kilka ciekawostek na temat trasy oraz Zawoi. Zrealizowana trasa Informacje turystyczne Babia Góra Babia Góra (słow. Babia hora, węg. Babia-Gura, niem. Weiberberg) – masyw górski w Paśmie Babiogórskim należącym do Beskidu Żywieckiego w Beskidach Zachodnich. Najwyższym szczytem jest Diablak (1725 m, niem. Teufelspitze, czyli Diabelski Szczyt), często nazywany również Babią Górą, jak cały masyw. Jest najwyższym szczytem Beskidów Zachodnich i poza Tatrami najwyższym szczytem w Polsce, drugim co do wybitności (po Śnieżce). Zaliczany jest do Korony Gór Polski. Pochodzenie nazwy Babia Góra tłumaczą liczne legendy ludowe. Jedna z nich mówi, że jest to kupa kamieni wysypanych przed chałupą przez babę – olbrzymkę, według innej to kochanka zbójnika, która skamieniała z żalu widząc, jak niosą jej zabitego ukochanego. Według innych legend nazwa góry pochodzi od tego, że w jaskiniach pod tą górą zbójnicy ukrywali swoje branki. Nazwa może też mieć powiązanie z niektórymi znaczeniami słowa baba. Wysokość i wybitność masywu Babiej Góry sprawiła, że w XIX w. nadano jej nazwę Królowej Beskidów, z powodu bardzo zmiennej pogody nazywana też była Matką Niepogód lub Kapryśnicą, a ostatnio mieszkańcy Orawy nazywają ją także Orawską Świętą Górą. Piesze szlaki turystyczne: szlak turystyczny czerwony Główny Szlak Beskidzki: Markowe Szczawiny – przełęcz Brona – Babia Góra – Sokolica – Przełęcz Lipnicka z Markowych Szczawin h (↓ h), z przełęczy Brona 1 h (↓ h) z przełęczy Krowiarki h (↓ h), z Sokolicy h (↓ 1 h) szlak turystyczny zielony Przełęcz Jałowiecka – Mała Babia Góra – przełęcz Brona – Babia Góra – leśniczówka Stańcowa – Kiczory z Przełęczy Jałowieckiej Północnej h (↓ 2 h), z Małej Babiej Góry h (↓ h) z Kiczor h (↓ h), ze Stańcowej h (↓ 2 h) szlak turystyczny żółty Markowe Szczawiny – Perć Akademików – Babia Góra – Chata Slaná voda (Słowacja) z Markowych Szczawin h (↓ h) z Chaty Slaná voda h (↓ h) szlak turystyczny czerwony Orawska Półgóra – Chata Slaná voda – Mała Babia Góra (czasy przejścia na Małą Babią Górę) z Orawskiej Półgóry h (↓ h), z Chaty Slaná voda 3 h (↓ h) Zawoja Zawoja – duża wieś w południowej Polsce, położona na południu kraju przy granicy ze Słowacją w województwie małopolskim, w powiecie suskim, w gminie Zawoja. Miejscowość jest siedzibą gminy Zawoja. Jest ona idealna do nocowania jeśli chcesz obejrzeć wschód słońca na Babiej Górze. Według danych z 2012 r. wieś miała 6563 mieszkańców. Położona jest u stóp Babiej Góry (1725 m), w dolinie rzeki Skawica oraz na stokach pasm górskich zaliczanych do dwóch regionów geograficznych: do Beskidu Żywieckiego (Pasmo Babiogórskie) i Beskidu Makowskiego (Pasmo Przedbabiogórskie czyli Jałowieckie). Miejscowość letniskowa i turystyczna, stanowi punkt wypadowy dla turystyki w rejonie Babiej Góry, pasma Policy i Jałowca. Mieści się tu siedziba Babiogórskiego Parku Narodowego. W latach 1975–1998 administracyjnie należała do województwa bielskiego. Zawoja jest najdłuższą (ok. 18 km) i największą (ponad 100 km²) wsią w Polsce. Markowe Szczawiny Markowe Szczawiny – niewielka polana ze schroniskiem turystycznym, położona na północnych stokach Babiej Góry na wysokości 1180 m w województwie małopolskim, w powiecie suskim, w gminie Zawoja. Znajduje się na terenie Babiogórskiego Parku Narodowego. Dawniej była częścią większej hali o nazwie Markowa Hala. Nazwa wywodzi się od właściciela nieznanego Marka z Zawoi. Drugi człon nazwy wywodzi się od szczawiu alpejskiego, do dziś obficie rosnącego w miejscach po dawnych koszarach, czemu sprzyja wysoka zawartość związków azotu (pozostałość po odchodach owiec). Przed laty wypasano na polanie owce, a miejsca, w których rósł szczaw alpejski (na pasterskich halach będący chwastem) nazywano szczawinami. Przed 1906 było to miejsce krzyżowania się kilku szlaków turystycznych oraz wygodne miejsce biwakowe dla turystów odwiedzających Babią Górę. W 1906 Towarzystwo Tatrzańskie zbudowało tu pierwsze polskie schronisko turystyczne w tej części Beskidów, znane do dziś jako schronisko PTTK Markowe Szczawiny. Obiekt przetrwał do 2007 i w 2010 zastąpił go nowy budynek. Oprócz schroniska turystycznego na polanie znajduje się także budynek, mieszczący dawniej dyżurkę GOPR, a obecnie Babiogórski Ośrodek Historii Turystyki Górskiej na Markowych Szczawinach. Wschód słońca na Babiej Górze Świtak na Królowej Beskidów od zawsze chodził mi po głowie. Oglądając zdjęcia osób, które miały okazję doświadczyć tego niesamowitego wydarzenia, coraz bardziej kiełkowała we mnie myśl, aby w końcu plany urzeczywistnić. Pod koniec września postanowiłem – jadę! Wyznaczyłem datę i godzinę wyjazdu i z niecierpliwością jej wyczekiwałem. Co prawda od wyprawy minęło już kilka miesięcy, ale jako że była ona dla mnie wyjątkowa z kilku powodów, z chęcią się nią z Wami podzielę. Pierwsze nocne wejście na górę, pierwszy wschód słońca na Babiej Górze… Te „pierwsze razy” można by mnożyć (ale bez przesady 🙂 ). Nie myślcie sobie, że planując ten wypad, nie miałem obaw. Końcówka września to wszak nie zima, kiedy niedźwiedzie śpią kamiennym snem, tylko początek jesieni, kiedy przygotowują się do hibernacji, w związku z czym intensywnie żerują. W masywie babiogórskim niejednokrotnie spotykano i spotyka się te największe polskie drapieżniki, a zatem moje obawy miały uzasadnione podstawy. Dodatkowo samotna wyprawa wymusza lepsze przygotowanie i noszenie ze sobą całego „sprzętu”, choć podczas jednodniowej wyprawy nie ma to aż takiego znaczenia. Mimo tego postanowiłem zabrać ze sobą wszystko to, co na Babiej Górze może się przydać pod koniec września: ciepły polar, kurtkę, rękawiczki, szalik, czapkę, termos z gorącą herbatą, folię NRC, 2 czołówki, kijki trekkingowe, mapę, a także w mniejszym stopniu: aparat i statyw. Nadeszła godzina prawdy. Po godzinie 23, wyposażony we wszystko, co tylko może mi się przydać, wyruszam w drogę! Z Zabierzowa kieruję się na obwodnicę Krakowa, mijam Głogoczów, Sułkowice, Zembrzyce, Maków Podhalański, aby w końcu skręcić do Zawoi. Już podczas podróży spotyka mnie niemiła przygoda, która na szczęście kończy się dobrze. W okolicy Sułkowic, we mgle, na środku drogi pojawia się znikąd… sarna. Z uwagi na panujące warunki i moją niewielką prędkość, udaje mi się wyhamować, a przerażone zwierzę ucieka w las. Ot, uroki nocnej jazdy… . Zatrzymuję samochód na parkingu w Markowej. Przez chwilę siedzę w aucie i zastanawiam się: „Co ja tu do cholery robię?” Siedzę sam w aucie. Jest godzina w nocy. Za chwilę pójdę przez dziką, karpacką knieję na Babią Górę, aby podziwiać wschód słońca. Wysiadam. Mimo późnej pory nie jest cicho. No tak! W końcu mamy końcówkę września. Jelenie zaczęły rykowisko! 🙂 Zastanawiam się, czy to dobrze (bo przeraźliwa cisza w ciemnym lesie nie działa zbyt dobrze na psychikę), czy źle (bo trudniej będzie usłyszeć zbliżającego się niedźwiedzia). No cóż… . Chciałeś chłopie, to masz – myślę sobie. Ubieram kurtkę, czapkę i rękawiczki. Zakładam plecak, wyciągam czołówkę i kilka minut chodzę w kółko w milczeniu, mobilizując się przed wkroczeniem w ponury, mroczny las. Jest godzina Nie ma chwili do stracenia! Wio! „Najtrudniejszy pierwszy krok” – słowa tej piosenki nucę sobie w momencie wejścia do puszczy. Im dalej zagłębiam się w las, tym bardziej się emocjonuję. Odgłosy nocnej kniei to coś, czego się nie da opisać. To po prostu trzeba przeżyć. Podobnie jak w dolinie Jasiela w Beskidzie Niskim, tak samo i tutaj mam wrażenie, że tysiące ślepi obserwuje mnie z daleka, a ja nie widzę ani jednego. No, przesadziłem z tym „ani jednego”, gdyż kilka minut po tym, jak opuszczam parking w Zawoi, po prawej stronie drogi w chaszczach zauważam dwa świecące punkciki. Cóż… człowiek na 99% to nie jest. Zastanawia mnie tylko, co to może być. Lis, borsuk, wilk? A może…? Nie! Wolę o tym nie myśleć i pospiesznie idę dalej. Podśpiewując sobie pod nosem „Pora na dobranoc, bo już księżyc świeci…”, nie mogę powstrzymać się przed dośpiewaniem własnej wersji zakończenia piosenki: „… dzieci lubią misie, misie lubią dzieci… JEEEEŚĆ” :). Cóż… jakoś trzeba przetrwać tę wędrówkę w leśnej głuszy, a nucenie znanych melodii pomaga, przynajmniej trochę. Na szlaku pojawia się coraz więcej błota, ale specjalnie mi to nie przeszkadza. Czymże jest błoto w obliczu nocy? Wspinam się coraz wyżej i wyżej. Z każdą minutą i każdą sekundą strach maleje. Przyzwyczajam się do odgłosów lasu i nie obracam się za siebie tak często, jak robiłem to na początku. Kilka razy zdarza mi się wyłączyć latarkę. aby popatrzeć w niebo na Drogę Mleczną i sprawdzić, jak wygląda las o w nocy. Dochodzę do wniosku, że oczy przyzwyczaiły się już do ciemności, gdyż nie mam problemów z dostrzeżeniem konturów drzew. A może po prostu gwiazdy tak rozświetlają niebo? Około godziny 2:40 mijam schronisko na Markowych Szczawinach. W środku zauważam grupkę ludzi, zapewne też udających się na wschód słońca. Nie wchodzę do środka. Postanawiam iść dalej i pierwszy, a zarazem ostatni dłuższy odpoczynek przed Babią Górą urządzić sobie na przełęczy Brona. Zawoja pogrążona we śnie – widok z przełęczy Brona Rozpoczynam najbardziej stromy odcinek podejścia. W prześwicie lasu podziwiam piękny widok na oświetloną Zawoję. Na niebie wciąż nie pojawiła się ani jedna chmurka. Jest cudownie! Docieram na przełęcz Brona. Po wypiciu kilku łyków gorącej herbaty z termosu i uzupełnieniu kalorii w postaci czekoladowego batonu, zabieram się do sesji fotograficznej przedstawiającej śpiącą, choć oświetloną Zawoję. Z wysokości doskonale widać, w jak bardzo zanieczyszczonym światłem świecie żyjemy. Na horyzoncie obserwuję złotą poświatę. To nie wschodzące słońce, lecz łuna nad miastami i wioskami w oddali. Wyglądają imponująco, choć abstrakcyjnie. Zastanawiam się, czy patrzę na to, co dzieje się naprawdę, czy mam przed sobą obraz o charakterze pejzażu. Nie tylko Zawoja prezentuje się okazale. Spoglądam w niebo, a tam… miliony gwiazd rozsianych w naszej Drodze Mlecznej. Aż chciałoby się zostać tu na dłużej, ale niska temperatura i noc powodują, że nie ma to najmniejszego sensu. Jeszcze zdążę zmarznąć na szczycie Diablaka, więc nie ma co tracić sił na zapas. W sumie na przełęczy Brona spędzam około pół godziny. Rozgwieżdżone niebo nad Babią Górą Strachu, który był obecny przy wyjściu z parkingu, już prawie nie ma. Na tej wysokości może mi grozić raczej tylko burza, porywisty wiatr, śnieżyca, czy mgła. Na nic z tych rzeczy póki co się nie zapowiada. W oddali niesamowicie wyglądają snopy światła, które biją z latarek turystów na szczycie. Ale pogoda na Babiej Górze potrafi zmieniać się dosłownie z minuty na minutę. Z nabieraniem wysokości ilość widocznych na niebie gwiazd spada. Nad wierzchołek Diablaka nadciągają chmury. Z czasem także i światła Zawoi znikają pod pierzyną obłoków. Królowa Beskidów po raz kolejny pokazuje swe kapryśne oblicze. Tylko dlaczego akurat teraz? Przed godziną 5 osiągam szczyt Diablaka. Jest już obecnych sporo ludzi, którzy, podobnie jak ja, postanowili dzisiejszą noc i poranek spędzić oryginalnie – na Babiej Górze. Nie ma się co dziwić. W końcu wierzchołek mojej ukochanej góry jest znany z efektownych wschodów i zachodów słońca. Spoglądam w kierunku, gdzie powinny być już widoczne pierwsze oznaki zbliżającego się spektaklu. Nic z tego. Gęste chmury w dalszym ciągu spowijają szczyt Diablaka. Zaczynam trochę powątpiewać, czy dzisiejszy poranek przyniesie upragnione widowisko i czy słońce „poczeka” na opadające mgły. Niektórzy spośród turystów nie mają tyle cierpliwości co ja i opuszczają szczyt. Zimno nie doskwiera mi tak bardzo. Zapewne przez to, że polar i ciepła kurtka, które mam ze sobą, dobrze trzymają ciepło. Gorąca woda z termosu również pomaga się ogrzać, a zapas kalorii uzupełniam dzięki czekoladzie i batonom, a także… cieście urodzinowym, którym częstują mnie turyści obok. Hmmmm… urodziny na szczycie Diablaka… bardzo ciekawy pomysł! Ludzi z oryginalnymi pomysłami, którzy postanowili przywitać świt na Babiej Górze, nie brakuje. Na szczycie są obecni inni „świętujący” – tym razem z balonikami i winem musującym – którzy w ten sposób postanowili uczcić urodziny znajomej. Na świtaku nie ma za to ani jednej pary młodej z wesela wraz z gośćmi, choć słyszałem, że i oni pojawiali się niejednokrotnie na szczycie. Wschód słońca na Babiej Górze Nadchodzi godzina Nie jestem pewien, czy mam przywidzenia, czy nie, ale wydaje mi się, że niebo lekko się przeciera, a na wierzchołku jestem w stanie dostrzec coraz bardziej odległe osoby. Do wschodu słońca pozostało jedynie kilka minut. Czyżby Królowa Beskidów zlitowała się nade mną i innymi turystami i pozwoliła podziwiać ten wspaniały spektakl z jej szczytu? Wschód słońca na Babiej Górze Tak! To nie przywidzenia! To się dzieje naprawdę. Byłem już prawie przekonany, że jedynym zdjęciem, jakie zrobię na Babiej Górze, będzie fotografia mgły na szczycie. Na szczęście myliłem się i to niesamowicie! W jednej chwili turyści ruszają ze swych miejsc, w których wyczekiwali wschodu, aby znaleźć sobie idealną miejscówkę na podziwianie tego wspaniałego przedstawienia. Wschód słońca na Babiej Górze Wyciągam statyw, patrzę na wschód. Słońca jeszcze nie widać, ale wszystko wskazuje na to, że w ciągu kilku minut powinno się pojawić. Biegam to w jedną, to w drugą stronę, nie wiedząc, co fotografować. To coś nie do opisania! To trzeba przeżyć! Wschód słońca na Babiej Górze Robię sobie pamiątkowe zdjęcie. Dosłownie kilka sekund później rozpoczyna się fenomenalny spektakl, na który wszyscy czekaliśmy. Słońce przypominające landrynkę budzi się z nocnego snu i stopniowo wynurza się znad widnokręgu, oświetlając częste nad Jeziorem Orawskim tzw. „morze chmur”. Wschód słońca na Babiej Górze Moment pojawienia się słońca i jego „pobudki” trwa bardzo krótko, a zatem, jeśli wybieracie się na wschód słońca na Babiej Górze i planujecie sesję fotograficzną, bądźcie bardzo czujni, aby nie przegapić tego momentu. Jeśli naciśniecie spust migawki kilka sekund później, odbiór zdjęcia może być inny od zamierzonego. To właśnie w tym wszystkim jest piękne. Sytuacja zmienia się dosłownie z sekundy na sekundę. Najciekawsza część spektaklu trwa kilkanaście minut. Potem słońce „zmienia barwę” i coraz bardziej upodabnia się do tego, jakim widzimy je na co dzień. Po kilku minutach nad wierzchołek Babiej Góry ponownie nadciągają chmury. A niech to! Co za szczęście! Wygląda na to, że Królowa Beskidów chciała pokazać nam, jaka jest łaskawa i odsłonić widoki tylko na kilka chwil. 🙂 Krótkotrwałe zasnucie nieba przez chmury nie wywołuje we mnie smutku. Po tym, co widziałem do tej pory, jestem usatysfakcjonowany i szczęśliwy. Wydarzenie, o którym zawsze myślałem i chciałem przeżyć, w końcu się urzeczywistniło! Jeszcze przed chwilą (przez kilka chwil) było widoczne Widmo Brockenu… Chcąc sfotografować widoki z Babiej Góry na północ, słyszę, jak jeden z turystów wypowiada magiczne słowa: „widmo Brockenu”. Dla każdego górołaza wierzącego w przesądy może to oznaczać jedno – kłopoty. Istnieje bowiem przekonanie, że kto zobaczy to zjawisko w górach, w nich także umrze. Jest jednak i dobra wiadomość. Zobaczenie widma Brockenu po raz trzeci ma zapewnić w nich bezpieczeństwo po wsze czasy. Czymże właściwie jest to wyjątkowe zjawisko? Gdy znajdziemy się w górach powyżej chmur, a światło słoneczne pada akurat z boku, na obłokach możemy zaobserwować swój własny cień otoczony nimbem. Powstaje on na skutek załamywania się promieni słonecznych na kropelkach wody. Nazwa zjawiska pochodzi od gór Harz w Niemczech, gdzie na szczycie Brockenu zaobserwowano je po raz pierwszy. Więcej informacji o widmie Brockenu, a także zdjęcia tego bardzo interesującego fenomenu, możecie odnaleźć tutaj. Patrzę w kierunku wskazywanym przez turystę. Rzeczywiście! Widmo Brockenu widać jak na dłoni. Zanim jednak wyciągnę aparat i zrobię zdjęcie, znika prawie całkowicie. Zdjęcie powyżej to jego ostatnia faza. Zastanawiam się tylko, czy przesąd o widmie dotyczy tylko własnego cienia, czy też samej jego obserwacji… . Każdy obserwator ma bowiem… swój cień na chmurze. Cóż… . Wmawiam sobie, że nie wierzę w przesądy i rozpoczynam zejście ze szczytu. Oświetlony porannym słońcem Cyl Światło padające o poranku na góry to coś pięknego. Nie żałuję nieprzespanej nocy i zmęczenia, które mi doskwiera. Wyprawa została zakończona sukcesem! Schodzę do parkingu w Zawoi Markowej, prawie się nie zatrzymując. Na szlaku spotykam pierwszych „dziennych” turystów, którzy wybrali się na szlak. Ileż to już razy wchodziłem na Królową Beskidów w świetle dnia? Chyba 9! Wejście nocne ma jednak swój urok, którego nigdy nie zapomnę. Od tego się uzależnia. Na pewno jeszcze nie raz wybiorę się na Babią Górę, także po to, aby podziwiać z niej wschód słońca. Ta góra po prostu ma coś w sobie. Na parkingu w Zawoi Markowej coraz więcej aut. Zmieniam buty, przygotowuję się do jazdy. Nie marzę o niczym innym, jak tylko o śnie i ciepłym łóżku. Może przyśni mi się Babia Góra? Kto wie? 🙂 Dzień dobry cześć i czołem! Czas, aby przedstawić Wam najtrudniejszą, dla mnie, zdobytą górę zaliczaną do KGP w roku 2021. Babia Góra. Wielu górołazów i miejscowych nazywa ją królową niepogód. Bywa nieobliczalna, bywa trudna. W zimie często można usłyszeć wiadomości o akcjach ratowniczych tam organizowanych, a bo to ktoś się nie ubrał odpowiednio, a to stracił orientację itp. Jest to wymagający szczyt, weryfikujący pewne umiejętności, które na górskim szlaku są niezbędne. O ile samo zdobycie tej góry miałem gdzieś w głowie, nie znajduje się ona arcydaleko od miejsca, gdzie mieszkam, o tyle w internecie natrafiłem na parę wpisów na różnych blogach o wejściu na Babią Górę i podziwianie wschodu słońca stamtąd. Hmm. Brzmi jak plan. Zatem zaplanowałem wszystko, przygotowałem się pod względem sprzętu. Ale najpierw zacznijmy od trasy. Początkowo zarys trasy wyglądał tak: Początek w Przełęczy Krowiarki, czerwonym szlakiem przez Sokolicę, Kępę, Gówniaka, aby znaleźć się na Babiej (a formalnie rzecz biorąc to na Diablaku, bo tak nazywa się ten szczyt). Niebieski szlak odrzuciłem, choć ciekawy i można byłoby skorzystać z Przełęczy Ratowników, tak wejście tamtędy nocą, gdy niedźwiadki nie śpią to całkiem ryzykowny pomysł, dlatego skorzystałem z rady kolegi z pracy – Bartka i wybrałem czerwony szlak. 9. lipca 2021 roku o 22:00, pełny energii, wyruszyłem do Babiogórskiego Parku Narodowego. Po drodze wiadomo, postoje na gastro, na wypłatę z bankomatu (wstęp do parku jest płatny: normalny za 7zł, ulgowy za 3,50zł. Dodatkowo, jeśli podróżujecie autem, parking na Przełęczy Krowiarki jest płatny, kosztuje 15zł. Oczywiście, jeśli uwiniecie się szybko to ominie Was opłata za jedno i drugie). Tak się złożyło, że w regionie Śląska i Małopolski w tym okresie przechodziły bardzo gwałtowne burze. Ten dzień nie był wyjątkiem, o ile na Śląsku było w miarę spokojnie, tak w Małopolsce burze były i nie było za spokojnie. Ofc podjąłem bardzo racjonalną decyzję, że jeżeli tylko jadąc samochodem, będę widział że nie jest spokojnie i że można bezpiecznie zacząć wspinaczkę to rezygnuje. Pamiętajcie, góry nie wybaczają błędów. Nie warto ryzykować własnym życiem dla zdobycia szczytu, niezależnie czy wchodzicie na Łysicę, Babią Górę, Mont Blanc, czy Mount Everest. Co chwilę spoglądałem na aplikację IMGW, która pokazywała na radarze, że o ile nie ma żadnych chmur nad Parkiem Narodowym, tak wokół niej krąży masa burzowa, która nie wiadomo jaki kierunek finalnie przybierze. 10. lipca 2021, 01:30 – Przełęcz Krowiarki. Jestem na miejscu, widzę dużą ilość samochodów na parkingu, jak i ludzi na nim zbierających się do wymarszu. Po spojrzeniu ponownie na mapy pogodowe, radary i wszelkie możliwe prognozy na najbliższe godziny podjąłem decyzję o wymarszu. Oczywiście, zawsze w sytuacji awaryjnej zawrócę, jednakże na ten moment podejmuję ryzyko. Przełęcz Krowiarki Zebrałem sprzęt i wraz z ekipą studentów, którzy również zdobywają KGP, wyruszyliśmy na szlak czerwony, którego wejście jest po lewej stronie od szlabanu. Znajduje się tam oznaczenie szlaku, za szlabanem prowadzi szlak niebieski, a w lewo po kamiennej ścieżce idzie szlak czerwony. Znak, którego nie sposób przeoczyć, o ile pamiętaliście o zabraniu czołówki! 🙂 Do Sokolicy około godziny drogi przez las. Według mnie to chyba też najcięższy moment wejścia tym szlakiem. Droga ostro wchodzi do góry. Do szczytu jest troszeczkę ponad 4,5km, podejścia do pokonania mamy tutaj 751 metrów. Nie ma lipy, będzie ostro pod górę. Moje płuca, po przechorowaniu COVIDu w kwietniu, oraz będąc już wcześniej zniszczonymi przez astmę dostają teraz hardo po dupie. Zatrzymywanie się co 150 metrów to norma, przez chwilę mam kryzys i myślę o rezygnacji z dalszego podejścia. Dłuższa pauza wybacza, kontynuuję dalej. Nie byłem jednak sam, wszystkich, których spotkałem na szlaku, dopadł koroniak więc efekt uboczny w postaci osłabionej wydolności płucnej to był chyba standard w wariancie brytyjskim (ktoś jeszcze pamięta o tej odmianie? :p) Jak już mijacie rozejście na perć przyrodników to jesteście w domu, najgorsze za Wami Mała przerwa zaraz przed Kępą. Widoki zajebiste, dookoła grzmi, ogólnie humor gituwa XD Przeszedłem przez Sokolicę, zaraz przed Kępą zrobiłem dłuższy postój na szamę i nawodnienie. Dodatkowo zaczęło wiać coraz to mocniej więc czas, aby doubierać się w ekstra polar. Teraz droga prowadzi przez niską roślinność – kosodrzewinę i niskie drzewka. Zaczyna wiać (wyszliście z lasu, heloł), ale dzięki temu dopływ chłodniejszego powietrza pozwala na trochę mocniejsze przyciśnięcie. Mnie w takich warunkach idzie się o wiele lepiej więc teraz dopiero zaczynam wyrywać do przodu. Jak na razie wszystko jest ok czasowo, będę idealnie na szczycie na wschód, choć czuję że po drodze zgubię jeszcze parę minut ekstra więc na szczycie zastanie mnie jeszcze ciemność. W drodze na szczyt powoli widać słońce, które powoli zaczyna malować pomarańczowymi barwami zaspane miasta. Wybór wschodu słońca jako idealny moment na wejście na Babią to był celny strzał. 03:37. Jestem! Czas rozłożyć się teraz wygodnie przy kamiennej ściance, wyciągnąć kawę z termosu, nalać sobie do kubeczka i we wspaniałym czasie, mając w ręku napar Bogów o niesamowitym smaku i aromacie rozpocząć nowy dzień. TAK TRZEBA ŻYĆ KOCHANI! Wschód słońca właśnie się rozpoczyna! Pamiętacie zasadę 32 z filmu Zombieland? Enjoy the little things. Żyjcie tak, aby tę zasadę stosować jak najczęsciej! No dobra, nie był to najbardziej spektakularny wschód słońca jaki miałem, ale hej! Było pięknie, w bardzo fajnym towarzystwie, z kawą i tak dalej. Doceniajcie i takie chwile, warto! Poznajecie? Yup. To Tatry. Znak szczytowy i w tle Tatry. Widoki naprawdę zapierają dech w piersi. Czy to czas na legendę? Yesss. Otóż Babia Góra to tak naprawdę masyw górski, nazwa samego szczytu to Diablak. Legenda głosi, że na szczycie Diablaka Diabeł budował dla zbójnika, z którym podpisał umowę, zamek. Jednak pewnego poranka, gdy zapiał kur, prawie ukończony zamek zawalił się i pogrzebał pod swoimi ruinami zbójnika. Miejscowi mówią, że podczas burzy można usłyszeć na szczycie stukanie jego ciupagi spod skał. Oprócz nazwy Diablak miejscowi używali też nazw jak Diable Zamczysko, Diabli Zamek, a aby dodać smaczku, to na starych niemieckich mapach Diablaka znajdziecie pod nazwą Góra Diabła (niem. Teufelspitze). Wschód wschodem, pora by ruszać w dalszą drogę. Postanawiam zmienić jednak trasę. Niestety żółty szlak od skrętu ratowników jest tylko jednokierunkowy więc pozostają mi dwie opcje. Wracam tak samo jak przyszedłemIdę dalej czerwonym szlakiem do schroniska na Markowych Szczawinach i stamtąd niebieskim szlakiem udam się niebieskim szlakiem na Przełęcz Krowiarki Jako, że muszę w książeczce KGP potwierdzić wejście na szczyt poprzez wbicie pieczątki, wybieram opcję numer dwa i wydłużam sobie podróż. Morze chmur zaczyna spływać Boże prowadź mnie bezpiecznie szlakami i dolinami… Po dojściu do Przełęczy Brona odbijam w prawo – tak jak prowadzi szlak czerwony. Po dłuższym momencie ostrożniejszego schodzenia (skałki są wilgotne) docieram do schroniska. Tam krótka pauza, wbicie pieczątek, nawodnienie się i zjedzenie batona. Uzupełniam dzienniczek dla zachowania ciągu wydarzeń i notatek i ruszam szlakiem niebieskim. Idzie bardzo ładnie, widać że szlak remontowany był niedawno. Dzięki remontowi jest dostosowany dla osób niepełnosprawnych więc do Markowych Szczawin dostaniecie się bez żadnych utrudnień. To warto docienić! Po dojściu do Przełęczy Krowiarki opłacam opłatę za Park i za parking. Robię chwilę przerwy i jadę do domu się wyspać. To była pokaźna noc, pełna niezapomnianych wrażeń i przygód. Wiem, że na pewno wybiorę się tutaj ponownie. Może w zimę, może na kolejny wschód słońca.